(Post ma charakter satyryczny i nie ma na celu nikogo urazić. Jest wyłącznie subiektywną oceną pojedynczej skromnej jednostki, czyli mnie-Polki z Dolnego Śląska, która podobnie jak miliony Polaków, wyemigrowała nad Tamizę z nadzieją na lepsze jutro i kilka funtów w portfelu. Poniższe historie są prawdziwe, jednak nie przydarzyły się, z małymi wyjątkami, mnie)
Chodź zabiorę Cię w podróż do Jukejowa. Owianej sławą wyspy, która kiedyś trzęsła światem. Do dziś nie mogę nadziwić się jak. Narzekasz na rodzimy system opieki zdrowotnej? Dokucza Ci ból pleców? Rwa kulszowa, tarczyca czy inne nieszczęścia? Nie ma problemu, tutejsza służba zdrowia bez problemu Cię wyleczy już na pierwszej wizycie. Miła Pani doktor obejrzy Cię z odległości 4 metrów, (zbliżać się nie należy zbytnio, wiadomo – Covidek nie śpi i zaś trzeba będzie wszystkich pozamykać w domu) i miłym głosem stwierdzi, że przecież nic Ci nie jest, a jeśli bardzo Cię boli, to możesz łykać paracetamol 15 razy dziennie przez okres najbliższych 5 lat i na pewno przejdzie. „Ale tak poza tym, to masz się dobrze prawda? Kochanie, skarbie, moja milutka. Jedziesz gdzieś na wakacje? Nie? Ojej! Ja to już byłam 15 razy w Hiszpanii w tym roku i chyba jeszcze pojadę na Zanzibar. Boli Cię i nie możesz chodzić? Tak mi przykro. Możesz zawsze wejść na Google i poczytać jak sobie radzić z bólem, ale nade wszystko polecam paracetamol. No, jak masz 30 lat to już normalne, normalne. Nie możesz chodzić? Oj tak mi przykro, wiesz…możemy zapisać Cię na kolejkę oczekujących na rentgen…albo tomograf, najbliższy termin mamy za 8 lat.”
Wierz lub nie, to naprawdę się tu dzieje. O ile masz szczęście, cierpliwość i dużo wolnego czasu ( bardzo dużo wolnego czasu) żeby przez kilka tygodni dzwonić codziennie do przychodni, żeby usłyszeć, że jest im bardzo przykro, że masz 40 stopni gorączki, niestety nie ma już miejsc i możesz zadzwonić jutro, dzwonisz jutro, pojutrze i popojutrze, żeby usłyszeć to samo. Oczywiście dostaniesz zbawienną radę abyś brał paracetamol, bo to zbawienie i lek na wszystkie choroby. Nie ma lepszego. Dzieje się coś naprawdę poważnego i potrzebujesz przyjazdu pogotowia? Mój drogi, moja droga, zapomnij proszę. Dzwoniąc na pogotowie dowiesz się, że czas oczekiwania na przyjazd to conajmniej doba. Czujesz jednak, że jest bardzo źle i nie możesz czekać doby? Nie ma problemu, wsiadaj w pachnącą curry taxę, brodaty pan przy skocznych dźwiękach pakistańskiego disco, zawiezie Cię z prędkością światła, rozmawiając jednocześnie przez telefon, 100 metrów przed wejście do szpitala. Jak już się doczołgasz i znajdziesz w poczekalni ostrego dyżuru, pożałujesz, że jednak nie czekałeś tych 24 godzin w ciepłym domku, bowiem czeka Cię wątpliwa przyjemność spędzenia conajmniej połowy tego czasu wśród barwnego tłumu i ostrej woni angielskiej patologii, wymieszanej z odorem czegoś, czego nie da się bliżej określić. Pomyślisz, że może jednak nie jest tak źle, i może jednak było warto brać ten paracetamol jak każdy normalny człowiek w tym kraju, jednak postanawiasz być twardy i poczekać te 13 godzin na jeszcze twardszym metalowym krześle, obserwując dzikie zabawy angielskich małoletnich Dżesik i Brajanów oraz ich próbujące ogarnąć sytuację mamy w szlafrokach i kapciach. Bo po co się przebierać? Szlafrok tu nikogo nie dziwi. W sklepie, na spacerze, o każdej porze dnia. Czego nie rozumiesz? Jak już w końcu doczekasz się swojej kolejki, i zasiądziesz w gabinecie lekarskim, doktor Ahmed z Konga lub Rachpal z Indii, po spojrzeniu na Ciebie, z uśmiechem powiedzą, że jest in bardzo przykro, że od tygodnia masz wysoką gorączkę i prawdopodobnie zapalenie żył, to znaczy tylko jedno – że jesteś bardzo chory i musi Cię zobaczyć pan doktor w przychodni. Nie ma za co, nie dziękuj heheheh.
Zrezygnowany wracasz do domu…mijając wymalowane na ulicach wokół szpitala ogromne napisy, głoszące „Thank you NHS” „You are hero NHS” przypominasz sobie, jak w czasach covida, z błogiego snu przed nocną zmianą w fabryce, zrywał Cię niemiłosierny huk, bo wszyscy na dzielni dziękowali bohaterom służby zdrowia napierdalając przed domem w garnki. Tak…Thank you NHS.
Ale dobra tam, nie ma co narzekać. W tym kraju możesz czuć się też bardzo bezpiecznie. Jak jakieś starsze patologiczne wyrostki pobiją Ci i skopią dzieciaka na placu zabaw, i masz nawet film z miejsca zdarzenia, bo nagrał to inny dzieciak, któremu udało się uciec, to śpij spokojnie. Police się tym zajmie. Jeśli tylko będziesz na tyle cierpliwy, żeby wyczekać na komendzie 8 godzin, zignorować kilka uprzejmych pań przewracających oczami i mówiących Ci, że mają ważniejsze zgłoszenia. Po czym usłyszysz od miłego Pana, że zajmą się sprawą. Zapomniał wspomnieć, że jedyne co może spotkać sprawców to otrzymanie listu z upomnieniem? Że od tego czasu mają się ładnie zachowywać? Oh, oni są tak sorry. Ale przecież nie mogą zrobić nic więcej. Tym patusom będzie przecież przykro, jeśli oni będą na nich wywierać presję. Tak przecież nie można. Trzeba odpowiednio wychowywać młode pokolenie, przyszłość tego kraju.
Prześladują Ci 8 latka w szkole? Wyzywają i ubliżają? Państwo brytyjskie przyjdzie Ci z pomocą. Najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie Twojego kaszojada w izolatce na przerwie, żeby czuł się bezpiecznie. Małe patuski, przyszłość Wielkiej Brytanii nie mogą przecież czuć się ograniczane. Byłoby im smutno. To nie wpływa dobrze na rozwój. Oczywiście nie można wydalić ich ze szkoły, to nie takie łatwe. To obrzydliwe. Zupełnie inaczej, gdyby Twój Adaś lub Tomuś zapytał grzecznie, dlaczego Tom, który wczoraj był chłopcem, dziś mówi, że jest Dżesiką? Przecież on ciągle jest chłopcem i ma pindola. O nie nie! Tak to nie wolno. Za to od razu out ze szkoły.
Nastolatki handlują dragami? Wpadną w sidła gangu? Ojej..No to normalne, należy dać wsparcie i obserwować. Inaczej poczują się odrzuceni. Nawet jak Police znajdzie w chuj dragów u nich w pokoju, to nic przecież. To normalne. Przyślą co najwyżej miłą panią Karen ze służb socjalnych, która powie, że nic złego się nie dzieje przecież. Żadne konsekwencje nie grożą. Można spać spokojnie. Możesz bać się jedynie wtedy, kiedy już będziesz dorosły i nie zapłacisz za abonament radiowo telewizyjny, smutny pan chodzi i sprawdza, nasłuchuje pod oknami, czy nie oglądasz przypadkiem nielegalnie cudownej brytyjskiej TV. Wtedy zostaniesz ukarany surową karą. Wyszedłeś z kumplami na browary i wsiadłeś za kółko? Don’t worry kurwa! Możesz mieć pół promila i jeszcze Cię przeproszą za zatrzymanie i zabieranie cennego czasu. Ale gdy przekroczysz prędkość o 6km na urokliwych angielskich szosach, to wtedy jesteś zasługującym na najwyższe potępienie przestępcą drogowym.
Brytyjczycy są bardzo otwarci na przybyszów z obcych krajów. Zwłaszcza tych afrykańskich. Wystarczy, że przypłyniesz łódką i masz już pełne prawa do pracy, a i też znajdzie się dla Ciebie darmowe mieszkanie. Gorzej jak jesteś z tej tam zimnej Polski, niedaleko Rosji ( podobno mówimy tym samym językiem) wtedy to już gorzej. Od 2 lat nie masz szans aby osiedlić się i legalnie pracować we wspaniałym Zjednoczonym Królestwie.
Tak to jest…takie życie. „Nie podoba się to wracaj do tej swojej Rosji”
Jeszcze trochę jednak posiedzę. Ile? Zobaczymy ile wytrzymam…